Wszystkie drogi prowadzą do Pekinu

Wiesz oczywiście, że wszyscy korzystamy z urządzeń produkowanych w Chinach lub opartych na chińskich produktach. To żadna tajemnica. Ale co mają wspólnego z Pekinem polskie dziki? O tym za chwilę. Dwie ostatnio głośne w Polsce sprawy, pozornie odległe od siebie, łączy więcej, niż się wydaje. Wróćmy na chwilę do urządzeń.

Przeczytałem niedawno, że chińska gazeta rządowa grozi Polsce w związku z tak zwaną „aferą Huawei”. „Chińcyki trzymają się mocno!?”, chciałoby się powtórzyć za Czepcem z „Wesela”. I wbrew pozorom to nie będzie tylko gra słów. Czy prężenie chińskich muskułów ma jakieś sensowne podstawy?

Bez wątpienia Chiny mają argumenty. Pytanie tylko, czy uznają, że opłaca się im z nich skorzystać. Czy może wystarczy im, że Zachód wie, że Chińczycy wiedzą.

W sieci trwa nieustanna wojna – to truizm. Wiemy o niewielu jej bitwach. W 2015 roku na przykład Chińczycy włamali się do bazy danych Federalnego Urzędu Zarządzania Kadrami USA i wykradli dane wrażliwe milionów Amerykanów. Później dokonali też udanego ataku na zasoby wykonawcy pracującego dla Marynarki Wojennej USA. Ich łupem padły wartościowe dane wojskowe.

Mało? W październiku 2018 gruchnęła wiadomość o tym, że Chiny do produkowanych u nich urządzeń dodają elementy szpiegujące. Sprawa miała dotyczyć między innymi Apple i Amazonu. Mówiło się, że właśnie potwierdza się coś, co było w sferze domysłów i niepotwierdzonych przypuszczeń. Łapałem się za głowę: domysłów? Naprawdę? Niepotwierdzonych przypuszczeń?

Myślę, że przegapiliśmy moment, w którym coś dało się zrobić. Zdecydowały pieniądze, zyski producentów i możliwość nakręcania większej sprzedaży.

„Hura! Da się produkować taniej, więcej, szybciej – można więcej sprzedać, można więcej zarobić.” Nasze bezpieczeństwo narażają ludzie, których jedynym celem jest pomnażanie zysków bez względu na skutki dla otoczenia. Dajemy się im wodzić za nos.

Mamy rządy żądzy pieniądza. To współczesna gorączka złota na globalną skalę.

Ale też: „hura – można taniej i (lub) więcej kupić!”. Chyba nie mamy większego wyboru. Muszę mieć komputer do pracy. Muszę mieć telefon. Elektronika z Chin jest niemal w każdym urządzeniu. Pewnie w mojej lodówce też. To już się stało dawno temu. Nie dość, że musimy od nich kupować, to jeszcze wiedzą o nas wszystko.

Drugi pakiet argumentów Chin to potężny rynek zbytu. Dostęp do chińskich konsumentów to czynnik, który może decydować o przetrwaniu całych branż. I tu wróćmy do naszych dzików.

Pamiętasz rosyjską blokadę polskich jabłek z 2014 roku? Ceny poleciały na łeb, na szyję, producenci załamywali ręce, a politycy fotografowali się z jabłkami na każdym kroku. Były wszędzie, aż zaczynałem się czuć jak robaczek z wierszyka Brzechwy.

W tym samym 2014 roku Chiny przestały kupować polską wieprzowinę. Była to reakcja na wykrycie w województwie podlaskim pierwszych przypadków ASF u dzików. Jeszcze w styczniu 2014 media donosiły o skokowym wzroście eksportu wieprzowiny z Polski do Chin i wielkich perspektywach w tym temacie. Firmy ustawiły się w kolejce do procedur umożliwiających eksport. Chwilę później ASF zniweczył te plany. Hodowcy i przetwórcy byli zdruzgotani zamknięciem rynku, tym bardziej, że w 2014 roku pod względem wielkości importu Chiny wyprzedziły nawet USA.

W 2015 roku producenci polscy szacowali swoje straty eksportowe z powodu ASF na 1,5 miliarda złotych.

I chociaż nasz eksport, przy eksporcie Niemiec (lider produkcji i eksportu wieprzowiny w UE) jest skromnym przedsięwzięciem, to jednak branża odczuła wstrząs. A za branżą odczuły to… dziki. Jak łatwo się domyślić, natychmiast rozpoczęła się presja na decydentów, by jak najpilniej rozpocząć odstrzał dzików. I jak równie łatwo przewidzieć – odstrzał ruszył.

Przez pięć ostatnich sezonów łowieckich, od 2014/15 do 2018/19, zabito przynajmniej 1 345 700 dzików. To ponad 300 tysięcy dzików więcej niż w poprzednich sezonach (od 2009/10 do 2013/14).

Sezon 2018/19 jeszcze trwa, ruszyły masowe odstrzały, więc przyrost odstrzału będzie jeszcze większy. Moim zdaniem przekroczy 500 tysięcy. I to znacznie, bo rząd chce zredukować liczbę dzików około dziesięciokrotnie. Bardziej szczegółowo piszę o tym w tekście Znalazłem 210 000 dzików.

Polscy hodowcy i przetwórcy bardzo chcą wrócić na chiński rynek, a niemieccy bardzo się boją z niego wylecieć. Wiedzą, że jeśli tylko zostanie u nich stwierdzone ognisko ASF, to koniec z eksportem do Chin, a mowa o setkach tysięcy ton wieprzowiny. Dodatkowo, Chiny zmagają się z… ASF, więc zwiększą import.

W Polsce, by walczyć z ASF u nas i chronić niemieckich producentów rząd oczekuje masowego odstrzału dzików na niespotykaną dotychczas skalę. W zasadzie mówimy o redukcji na granicy całkowitego wybicia.

To tylko dwa skrajnie różne przykłady na to, jak Chiny zdominowały współczesny świat. Chińczycy uzależnili nas od sprzętu komputerowego, który nam sprzedają, a co gorsza – korzystają z niego, by nas szpiegować. Może nawet moja lodówka robi mi tajne zdjęcie, kiedy podjadam w nocy..? Kto wie.;)

Pekin coraz skuteczniej uzależnia też kolejnych producentów z różnych branż na świecie od swojego rynku zbytu. Producenci wieprzowiny to jedna nich, zwróciłem na to uwagę przy okazji badania tematu odstrzału dzików. Nota bene, Chińczycy zaczęli kupować więcej jabłek, choć tu bryluje Francja.

Jak się okazuje, w niemałym stopniu decydują też o tym, co się dzieje w polskich lasach, a z tym czuję się już naprawdę nieswojo…

Wygląda na to, że wszystkie drogi prowadzą do Pekinu, choć jedne przez Waszyngton, inne przez Berlin, a jeszcze inne pewnie przez Moskwę, czy Paryż. Czas uczyć się nowego języka?

janykiel