Uwolnijmy rzeki, przyniosą życie, nie zniszczenie

Uwolnijmy rzeki!

Straszne są wieści z zalanych terenów. Kataklizm. Może wreszcie wywrzemy skuteczną presję na rządzących, żeby ruszył poważny program, niech będzie, że narodowy, z perspektywą dziesiątek lat, z ogromnymi inwestycjami w zwiększenie potencjału retencyjnego przyrody, z deregulacją rzek, z ochroną terenów zalewowych. Uwolnijmy rzeki. To na pewno musi być plan na wiele, wiele lat, ale nie mamy wyjścia. Europa nie ma wyjścia.

Uwolnijmy rzeki, to skala takich zdarzeń będzie nieporównanie mniejsza

Popatrzcie na te rzeki, które wyrządzają straszne szkody. Wiele z nich płynie w kanałach, betonowych i kamiennych rynnach. Drogi pobudowano tuż przy nich. Skala zmian, jaką trzeba wprowadzić, jest epokowa. Musimy przyznać, że przez wiele, wiele lat, często nieświadomi długofalowych konsekwencji, tworzyliśmy warunki do tych zdarzeń.
Musimy zerwać też z pseudoekologią.

To, co samorządy (i nie tylko) wyrabiają pod przykrywką ekologii, woła o pomstę do nieba. Jak gdzieś widzę informację, że będzie rewitalizacja, najczęściej oznacza to dewitalizację. Jak ktoś pisze o zmniejszeniu presji antropogenicznej, to tę presję wywiera większą. Woda ucieka z gór nie tylko trasami zrywek, ale też celową melioracją. Rozejrzyjcie się. W perspektywie czeka nas wiele wielkich dyskusji i decyzji. Na przykład, czy sporty zimowe, z ich negatywnymi skutkami dla środowiska, nie powinny przejść poważnej przemiany… To tylko drobny przykład.

Kiedy rzeka nie jest wciśnięta w betonową rynnę, jest źródłem życia, nie zniszczenia. Obrazy z terenów zalanych są przygnębiające. Musimy z tego wyciągnąć wnioski.

Na zdjęciu samiczka szczygła, która w upalne dni korzystała z Sanu jako źródła wody do picia i kąpieli. A może masz ochotę na wierszyk o zakochanym szczygle: Wiersz o miłości wakacyjnej podlotów.