Wtykam pióra w piasek na plaży. Ci, co siedzą w pobliżu, mają dziwowisko. Wtykam i czekam. Trochę kłopotu jest z tymi, co spacerują brzegiem. Czekam na falę. Jak nadejdzie akurat z ludźmi nadchodzącymi, to nici ze zdjęcia. To znaczy, nici ze zdjęcia bez nóg. Beznogie zdjęcia fali bijącej w falochron z piór. To był mój cel wtedy.
Możliwe, że właśnie zrobiłeś taki sam okrągły gest palcem w okolicach skroni, jak facet, który mnie minął. Inny uniósł stopę nad piórami, udając dla żartu, że zaraz je wdepcze w piach. Jedna dziewczyna pyta, co robię. Falochron.
Bo ja naprawdę falochron robiłem, robiąc ten falochron. Trzeba jakiś mieć. Inaczej fale uderzają z całą siłą. Nie może być najdroższy, najważniejszy, fundamentalny, jedyny. Miłością nie może być i życiem, i śmiercią nie.
Trzeba robić falochron z czegoś, co się lubi, co się ceni, w co się chce zanurzać. Trzeba chcieć falochron umacniać, pielęgnować, naprawiać i powiększać mądrze. Ale pamiętać trzeba, że falochron jest nie tylko od chronienia, od fal rozbijania, ale i od utraty.
Dlatego kochanie nie jest dobre na falochron, ludzie nie są, ciało własne nie i zwierzęta też. Bo trzeba tak wszystko dobrać i zrobić, żeby w sztorm ostateczny, który go zniszczy i rozmyje, nie o falochron drżeć.
Przez to dobre są rzeczy i ich zbieranie, podróże, jedzenia celebrowanie, tańce i inne łatwe sprawy, w które na mgnienie można uciec i szybko da się wrócić. Bo falochron nie jest od armagedonów, tylko od codziennych fal rozbijania. Przy czym nie rzeczy są nim, a to, co z nimi się robi.
.
.
.
Falka przyszła w sam raz. Jest zdjęcie bez nóg. Po wszystkim musiałem wodę słodką zabrać dzieciom, żeby tę słoną z piór zmyć.
Ps.
Mam też zdjęcie, jak ta trójka próbuje zwiać z portu na plastikowym statku, ale nie chciało mi się pisać o uciekaniu przed rzeczywistością, tylko o falochronach.
Trójca na zdjęciu to Kaweco AL Sport, Lamy Safari i Lamy Nexx. Żadne pióro nie ucierpiało podczas robienia tego zdjęcia.