Wynurzam się na krótką chwilę z niebytu codzienności, by nadać komunikat w sprawach bieżących. Niezwłocznie wracam do zmagań, których wynik nie jest pewny, choć walka trwa. Do poczytania (mam nadzieję).
Oficjalne napomnienie dla przesadnych optymistów na okoliczność możliwych konsekwencji filmu „Tylko nie mów nikomu”.
Jeśli ktoś uważa, że przyjazd metropolity Malty zmiecie z powierzchni ziemi zło w Kościele, niech się przebudzi i sprawdzi, co w zasadzie stało się w Chile, tak chętnie przywoływanym jako przykład. Czy tam Kościół działał sam z siebie, czy może ludzie wymusili działanie? Co zrobiło państwo? ZANIM zadziałał kościół, do siedzib biskupich weszła policja. Przed spotkaniem z wysłannikami Papieża.
Posłuchajcie uważnie Prymasa Polaka, jak wśród wypowiedzi podręcznikowo poprawnych, wplata zdania o tym, że w kwestii odszkodowań trzeba opierać się na polskim prawie. Niby nic, a w praktyce znaczy to „idźcie sobie do sądu”. Tam, gdzie pojawia się perspektywa konieczności wypłaty poważnych pieniędzy, robi krok wstecz. Tu nawet jego ucieczka do przodu ma swoje granice.
Prymas minimalizuje straty, a zaraz dostanie wsparcie wysłannika Franciszka. Z ich strony nie ma co spodziewać się przebudowy. Kościół nie pozwoli sobie na taką katastrofę w wielkiej skali, jaką była dla niego Reformacja. Z pewnością zdaje sobie sprawę, że z Reformacji XXI wieku mógłby się już nie podnieść. Będzie więc minimalizowanie strat i jedność za wszelką cenę.
Prawdziwa sprawiedliwość musi przyjść z instytucji świeckich. Czy przyjdzie, to już sami sobie oceńcie, podziwiając krajobraz dzisiejszej Polski.