„Żabyrady jesienne”
bajka o dobrych radach
Pewna żaba, chcąc odpocząć,
W lesie skryła się ochoczo,
By wśród igieł i listowia,
Zażyć ciszy ciut dla zdrowia.
Choć wytrawną była żabą,
To okryła się… dość słabo.
Z trawy źdźbłem przy ścieżki brzegu,
Chciała czekać aż do śniegów.
Wtem wiewiórka przy niej siada:
Nie chcę jakichś głupot gadać,
Ale widzi pani chyba,
Że dość słabo się ukrywa?
Lepiej mieć na drzewie azyl,
Niż tkwić w ściółce, bez obrazy…
Leci sójka: to nie bzdury,
A najlepiej uciec w chmury.
Zresztą, mają trochę racji
Zwolennicy emigracji.
Proszę spojrzeć na jerzyki:
Dawno w drodze do Afryki!
Żaba słucha, wszak nie głucha,
Choć nie widać żaby ucha.
Sójka temat lotu drąży:
Lepiej ruszaj, bo nie zdążysz.
A wiewiórka, bez pytania,
Znów zachęca do wspinania.
Jeszcze jeż coś mruczy mgliście,
Że on lubi wleźć gdzieś w liście.
Lis zaś rzuca żart ponury,
Że najlepiej goszczą kury.
Żaba milczy, potakuje,
Chociaż w środku się gotuje…
A doradców chór wciąż drze się,
Jak należy kryć się w lesie.
Borsuk z lisem weszli w spory,
Czyje są najlepsze nory.
Do wiewiórki dzięcioł skoczył
I o dziuple z nią się droczy.
Sójka ciągle swoje plecie:
Można zostać, albo lecieć…
Radzą sroki, kowaliki,
Nawet dwa niewielkie dziki!
Jedna rada drugą goni:
Niechaj robi tak jak oni.
Na ich modłę płaz ma drzemać!
Lecz gdzie żaba? Żaby nie ma.
Czary? Lis zjadł? Nie, a gdzie tam!
Lis był syty, pora nie ta…
W kwestii czarów zaś zebrani,
Byli niezorientowani.
Niewdzięcznica! I bez manier!
Jest oślizgła niesłychanie!
Tyle dobrych rad odrzucić,
Jeszcze do nas po coś wróci…
Więc gdzie żaba? W siódmym niebie!
Na dnie stawu w mule grzebie,
I gdy tylko zje śniadanie,
Skoczy na hibernowanie.
Z perspektywy bowiem żaby,
Każdy pomysł miał punkt słaby,
Który z punktu jej widzenia
Był wprost nie do przeskoczenia.
Teraz morał jest uroczy:
Nikt sam siebie nie przeskoczy.
I to jeszcze trzymaj w głowie:
Chcesz poradzić? To radź sobie.
jn B-B 2019-10-08