Ludzie wiedzą, że przybędzie, bo ptaki już końcem lata lecą z zaproszeniem, którego nigdy nie odrzuca. Wielu czeka na nią cały rok! Gdy przybywa, patrzą zachwyceni, jak bierze świat w posiadanie. Mrużą z zadowoleniem oczy, kiedy muska ich włosy ciepłym dotykiem palców, strącając z drzew złote liście.
Zrywają się rano, by cieszyć się jej towarzystwem wszędzie, gdzie tylko zdołają ją dostrzec. A ona wędruje przez pola, lasy i miasta, podbijając je ciepłem i obfitością darów. W tkanej bogato sukni przemyka pomiędzy drzewami, lekko stąpając po dywanie liści. Jej żółty warkocz uwodzicielsko pachnie słodyczą owoców, miodu i orzechów.
Łatwo ją znaleźć – jaśnieje słońcem, choć nie tak, by ranić oczy. Kiedy poi las ciepłym deszczem, powietrze wypełnia bogaty aromat sytości. Gdzie tylko się pojawi, ludzie z podziwem i dziecięcą ufnością dotykają jej szat, a potem oniemiali patrzą, jak ich blask zostaje im w rękach.
Kochają ją za to, że jest tak hojna i łagodna. Zawsze proszą, by została dłużej, a ona za każdym razem się zgadza, jak zdesperowany rodzic, uspokajający dziecko, które dawno powinno spać, ale nalega by z nim jeszcze pobyć.
Kiedy nazajutrz przybywa jej siostra, zimna i ponura dziewczyna z twarzą ukrytą w kapturze, są źli i rozczarowani, że znowu dali się oszukać. Cały swój żal przelewają na nią, miotając obelgi, których dźwięk tonie w szumie deszczu. Zaciskają zęby i brną przez dni, których jakby nie było, bo czy można nazywać dniem coś, co pogrąża się w mroku, zanim zdąży na dobre wydobyć się z niego? Wreszcie gniew zastępuje tęsknota, a potem nadzieja i oczekiwanie. Z ulgą przyjmują pierwsze mroźne poranki i obietnicę śniegów.
Gdyby tylko mogli zobaczyć, jak ostatniej ciepłej nocy, tuż przed zniknięciem, ich ulubienica na złotą suknię przywdziewa szary płaszcz z kapturem i rusza, by rano wysłuchać złorzeczeń, pewnie zrozumieliby, dlaczego nigdy się nie żegna.
JN, Bielsko-Biała, 2019-10-27