Drżenie ręki jest minimalne, ale ty wiesz że to jego sprawka. Gdzieś z tyłu głowy powoli wyłania się obrzydliwy, dobrze znany ci kształt. Jeszcze niedawno wydawał ci się znacznie ładniejszy, nawet wywoływał entuzjazm. Teraz jest inaczej. Zaraz wypełznie z lutowej mgły i zacznie swoje harce, by podstępnie przykuć twoją uwagę.
Przez moment chcesz zacisnąć powieki, ale uświadamiasz sobie, że to zły pomysł – zamknąć się z nim w środku, bez drogi ucieczki. Zamiast tego otwierasz oczy jak najszerzej – niech widzi, co się dzieje, niech słabnie. Robisz swoje. Drżenie ręki narasta, szamotanina w głowie coraz większa. Starasz się ją ignorować, bo przecież jesteś już tak blisko, tak bardzo tuż, tuż…
– Będziesz żałować, będziesz płakać, będziesz narzekać! – dudni głos paskudy w środku ciebie, ale nie ma już odwrotu.
Mózg wydał polecenie, silny twoją słabością. Nic nie zatrzyma tej ręki. Wiesz, że robisz źle. Wiesz, że zabijasz teraz to, co tak pięknie wabiło cię dwa miesiące temu. Tak ślicznie uwiodło cię lśniącą obietnicą, której sam miałeś dotrzymać. Tak wrednie się przyczepiło i kradnie przyjemności. Już nie udaje miłości, już nie wabi ponętnym ruchem, już nie kusi zapachem zwycięstwa. Już tylko alarm, wrzask, szantaż: OBIECAŁEŚ! Jeszcze tu i ówdzie w glutowatą masę wklejone błyska złote konfetti, jeszcze gdzieś serpentyna brokatowa zalśni, jeszcze śmierdzi szampanem…
Kiedy zęby przebijają warstwę lukru, niemal słyszysz, jak w głowie ohydztwo bezwładnie pada z plaśnięciem martwej galaretki. Już po wszystkim. Wykończyłeś je, ostatnie z postanowień noworocznych, jakie zostało. I tak zabrało ci to dużo czasu. Możesz cieszyć się odzyskaną swobodą. Nie trzeba myśleć, że już jutro wszystkie powstaną z martwych, jak zombie, pompowane wyrzutami sumienia. Wtedy będziesz się martwił, jak je pokochać, jak upiększyć złudzeniem, jak ogrzać i ozłocić w wiosennym słońcu. Teraz nie czas na to.
Zimna woda z plastikowego kubka mrozi zęby. Oblizujesz dżem wieloowocowy z ust i szeroko uśmiechasz się do ludzi wokół. W przezroczystych, plastikowych pojemnikach na swoją kolej czekają równo ułożone pączki.
– Jeden! – krzyczysz i wyrzucasz w górę zaciśniętą pięść. Trzeba tę porażkę przekuć w zwycięstwo.
– Jeden! – ryczy całe biuro, a ty czujesz, że jutro będzie trzeba przemyśleć kilka spraw od nowa.
– Dwa, dwa, dwa! – skanduje ci wprost do ucha gruby koleś z windykacji, a ty wiesz, że bez litości wyliczą cię do piętnastu.
– No to siup!
Jarosław Nykiel, Bielsko-Biała, 2019-02-28
PS.
Dla zmęczonych – infografika w prezencie z okazji Tłustego Czwartku. Zachęcam też do lektury tekstu stanowiącego próbę bardziej analitycznego podejścia do tematu. Co nie znaczy, że śmiertelnie poważnego. Jest tutaj: Postanowienia wiosenne i noworoczne – przyczynek do opisu zjawiska