Brakuje nam rzeczy, których nam nie brakowało, ale nagle przestały być dostępne. Nie lubię upalnego słońca a jednak brakuje mi upałów, kiedy lato objawia swoje patologiczne oblicze, jak teraz. Kiedy wrócą na dłużej, pewnie zatęsknię za deszczem. Ta piosenka o lecie jest dla tych, którzy lubią pomarudzić.
Z pogodą sprawa jest o tyle łatwiejsza, że zawsze jakaś jest. Gorzej z tym, co się traci bezpowrotnie i można tylko pamiętać, lepiej lub gorzej. Swoją drogą, jeśli chodzi o pogodę to jeszcze trochę, a do zjawisk utraconych dołączy śnieg zimą (białe święta już zniknęły w zakurzonym pudełku z napisem „wspomnienia z dzieciństwa”).
Mnie ostatnio brakuje narzekania. Usiadłbym sobie z Tatą i pomarudził. Że pogoda do bani, że wiosna paskudna, że nigdzie normalnie iść nie można. On by narzekał, że tyle ma do zrobienia w ogrodzie, a nie ma jak robić. Ja bym kiwał głową ze zrozumieniem choć przecież w ogrodzie nie lubię grzebać i deszcz to dla mnie bardziej wymówka niż przeszkoda.
I jeszcze byśmy wszystkie ważniejsze sprawy kraju i świata rozstrzygnęli raz dwa, z analizą paru meczów włącznie, a potem Tata by zapytał sam siebie czy słodził kawę fusiarę, która jak zwykle już wystygła i sprawdziłby, i okazałoby się, że słodził. I pijąc ją, popatrzyłby z niesmakiem na zalane deszczem okno, a potem włączyłby jakiś kanał informacyjny w telewizji, żeby sprawdzić, czy prognoza się nie zmieniła.
Odczuwam istotny dyskomfort wywołany przez niemożliwą do zaspokojenia potrzebę ponarzekania w Jego niepowtarzalnym towarzystwie. Wiadomo, że kiedy człowieka coś trapi, może wpaść na najdziwniejsze pomysły. Pewnie dlatego wstawszy po kolejnej zaszumionej deszczem nocy, patrząc przy śniadaniu na wodę ściekającą po szybie, napisałem piosenkę pełną marudzenia. Myślę, że taka piosenka o lecie spodobałaby się Tacie.
CMYK piosenki
„Pato-lato: kupię raczej batyskaf (nie saturator)”
Zbiór „Mimochodem”, czerwiec 2020
Magdalena Nykiel: muzyka, gitara basowa
Jarosław Nykiel: głos, słowa, muzyka, realizacja
„Pato-lato: kupię raczej batyskaf (nie saturator)”
I
Mój czerwiec przesadza z deszczem.
Woda wszędzie, a w kałużach leszcze.
W ryby w ogrodzie zmieniają się róże.
A on dorzuca jeszcze dwie burze,
I z miną gradową pyta, dudni: co ja na to?
RF
To jest pato-lato, pato-lato.
Kupię raczej batyskaf, a nie saturator…
Bo to jest pato-lato.
Zamiast otulać mnie słońcem, dusi mokrą watą.
II
Mój czerwiec chlipie, że miał ponurą matkę – wiosnę,
Grzmi, że dzieciństwo niezbyt radosne,
Bo i słaba babka – zima, i lockdown, i covid
Ejże! Z czym do mnie? Co ja mam z tym zrobić?
A ten wybija kanał, bulgocze: co ja na to?
RF
To jest pato-lato, pato-lato.
Kupię raczej batyskaf, a nie saturator…
Bo to jest pato-lato.
Zamiast otulać mnie słońcem, dusi mokrą watą.
III
Mój czerwiec blady, a prognoza w chmurach,
Światło kapie przez stratus zmoknięte jak kura,
Dziewięćdziesiąt procent na deszcz całą dobę
Wszystko się rozpuszcza, kanał czerwca grobem.
Lipiec będzie nie lepszy, szumi: co ja na to?
RF
To jest pato-lato, pato-lato.
Kupię raczej batyskaf, a nie saturator…
Bo to jest pato-lato.
Zamiast otulać mnie słońcem, dusi mokrą watą.