Bajka o śniegu (deszczu)

Wszyscy (no może prawie wszyscy) narzekają na marne zimy. Jeśli nawet spadnie śnieg, szybko topnieje i znika. Czasem zdarzają się bardzo obfite opady, ale na „równą” tradycyjną zimę nie ma co liczyć. Na tę okoliczność powstała ta bajka o śniegu, a kiedy już ją skończyłem, zacząłem zastanawiać się, czy aby nie traktuje o… deszczu. Siłą rzeczy chyba trochę tak.

Bajka o śniegu (i deszczu)

Prosił w lutym śnieg zimę, niezbyt wydarzoną,
By mu wreszcie harcować z ludźmi pozwolono.
Tak jej do sukni padał: błagam matko miła!
Aż go wreszcie znużona z nieba wypuściła.

Już pędził wprost ku ziemi, wirując płatkami,
Cieszył się na bałwanki, rzucanie śnieżkami.
Już słyszał, jak pod butem gdzieś na ścieżce trzeszczy.
Tak się do tego spieszył, że się zgrzał i… zdeszczył.

Chciał sypnąć wreszcie z chmury i zapomniał brata,
Więc mróz został w pałacu, a śnieg w kroplach lata.
Nadchodzi czas na morał, z tego bajki słyną:
Nie napalaj się zbytnio, bo możesz popłynąć.

JN, B-B, 2020-02-04

Jeśli podobał Ci się ten wierszyk, zachęcam do przeczytania innego, dłuższego tekstu o zimie: Kto ukradł śnieżną zimę? [rymowana bajka dla dzieci]