F99 – stan ostrego popiórniczenia [antywywiad]

fot. Jarosław Nykiel

JN: Blask prawdy bije w oczy! Coś mi jednak mówi, że ta licytacja jeszcze potrwa. Więcej niż dwieście?

RC (znów kopcąc): Ba!

JN: Nie wiem, czy pytać dalej… Pięćset to mało?

RC (bardzo zadowolony): Ha!

JN: Tysiąc???

RC (na chwilę odrywa wzrok od popielniczki): Gdzieżby!

JN: Zostańmy przy tym. Ciekawi mnie kwestia innych elementów zbioru. Zwykle zainteresowaniu piórami towarzyszy uwaga poświęcana atramentom. Przy tym, to niezwykle istotna część historii piór. Począwszy od kałamarzy różnego rodzaju, przez opakowania zbiorcze, rozwiązania podróżne, naboje, po różnorodność opakowań, wzornictwa, typografii. Są atramenty, podobnie jak pióra, materialnym świadectwem swoich czasów.

Nota bene współczesność sprzyja chyba tej części piórowego świata – jej bogactwo jest oszałamiające, prawda? Setki kolorów, rozmaite właściwości, warianty, serie limitowane, produkowane przemysłowo i w manufakturach. Może nie wszyscy wiedzą, że w Polsce działa jeden z najpopularniejszych niewielkich producentów atramentów – KWZ Ink. Spodziewam się, że Ciebie najbardziej zajmują atramenty wintydżowe, choć z tego co wiem, starasz się kompletować także bieżącą produkcję. To dość karkołomne zadanie, zważywszy na obszerność tematu, prawda?

RC (kiwa głową w zamyśleniu): Tak.

JN: Gdybyśmy mieli oszacować wielkość zbioru atramentowego, to otrzymalibyśmy liczbę podobną do tej odnoszącej się do piór?

RC: A jakże.

JN: A to przecież nie wszystko! Rozumiem, że do tego dochodzą jeszcze różnego rodzaju memorabilia, efemera i inne mniej lub bardziej związane z tematyką piór i piśmiennictwa przedmioty. Będzie przesadą, jeśli liczbę wszystkich eksponatów oszacujemy na sporo ponad dwa tysiące?

RC (dumny): W żadnym razie.