fot. Jarosław Nykiel
JN: Miejmy za sobą dywagacje matematyczne. Jeszcze tylko jedno pytanie: co z produkcją współczesną? Mam na myśli pióra, atramenty, efemera, dodatki, reklamy, materiały informacyjne, opakowania etc., które w tej chwili wprawdzie nie przedstawiają większej wartości materialnej, ale przecież zbierasz je, żeby ocalić dla przyszłych pokoleń. Kiedy rozmawiamy o obszerności przyszłych zasobów muzeum, czy wliczasz w to też te współcześnie produkowane rzeczy?
RC (z ojcowskim rozczuleniem obserwuje kota, który na chwilę zwolniwszy moje stopy wyciąga spod fotela na pazurku Parkera Big Red): Nie.
JN: Chwilę, chwilę, a może… Wybacz, obiecałem zakończyć już dociekania matematyczne, ale czy Ty w ogóle to liczysz? Excuse-moi, chodzi mi o to, czy Twoje zbiory są skatalogowane?
RC (wyraźnie spłoszony, ucieka wzrokiem na półkę z książkami nad moją głową): Niezbyt.
JN: Niezbyt? Rozumiem, że częściowo, zarówno co do treści, jak i formy. Co Cię powstrzymuje, poza brakiem czasu? Niech zgadnę: brak zaplecza technicznego? Tych wszystkich narzędzi, które pozwoliłyby solidnie i zgodnie z jakimś jednym standardem to wszystko sfotografować, opisać, ułożyć i zebrać w jednolitej formie, by móc w przyszłości wyszukiwać poszczególne elementy i sięgać po nie w razie potrzeby… Mówiąc krótko: nie masz jeszcze sprzętu i oprogramowania, ale mimo to pracujesz nad tym, by opisać to, co masz? Jak dużo udało się już opisać? Dziesięć procent?
RC (zakłopotany): Mniej więcej.
JN: Wracając do współczesnych eksponatów. Pozyskujesz te wszystkie pudełka, reklamy, stojaki, katalogi i inne drobiazgi żebrząc po sklepach, błagając przedstawicieli handlowych i prosząc zwykłych ludzi o podzielenie się tym, co często ląduje w koszu. Dla wielu osób to może być zaskakujące, że jesteś zainteresowany nawet czymś tak prozaicznym, jak zbiorczy karton po atramentach… Bo jesteś, prawda?
RC (bardzo ożywiony): O tak!
JN: Jakie są reakcje, kiedy o to prosisz? Dzielą się bez wahania?
RC: Przeważnie.