Rozmowa z człowiekiem, któremu objawiło się Muzeum Piór Wiecznych (i je założył!).
fot. Jarosław Nykiel
Jadąc na spotkanie zastanawiałem się, jak rozmawiać z kimś, kto wpadł na taki pomysł? Miałem oczywiście gotowe pytania i koncepcję wywiadu, ba! miałem nawet odpowiedzi (sic!) ale ciągle wahałem się, czy wybrana taktyka okaże się właściwa. Człowiek, z którym się spotykałem to pasjonat, zanurzony po czubek głowy w świecie piór, czasem tylko wynurzający się na powierzchnię, by sprawdzić, czy nie ma jakiegoś awizo przesyłki z piórami. No, może jeszcze, by wyjść z psem (czasem), zaparzyć poranną kawę (około południa) i kupić papierosy (za często).
Jak rozmawiać z kimś, kto oddycha oparami atramentu, zmieszanymi z kurzem zalegającym na pudełkach z piórami? O co pytać kogoś, kto dzień kończy i zaczyna polowaniem na piórowe unikaty? Prawdę mówiąc, obawiałem się, że rozmówca przejmie mi kontrolę nad wywiadem i wyjdzie z tego jakiś zapis strumienia świadomości maniaka piór.
Lecz oto stanąłem przed drzwiami lokalu wynajmowanego w „ekskluzywnej” dzielnicy miasta. Zaraz powinien otworzyć je Rafał Czerwiakowski, właściciel Penoptikum, w ramach którego powstaje Muzeum Piór Wiecznych w Bielsku-Białej. I otworzył, zgodnie z przewidywaniem. Wysoki, brodaty, długowłosy mężczyzna po pięćdziesiątce, z dobrze mi znanym, filuternym błyskiem w oku.
Jak zawsze w pierwszym zdaniu, zamiast „cześć” i „dzień dobry”, z uściskiem dłoni dostałem informację o nowych nabytkach. Zaraz potem wylądowałem w głębokim fotelu, otoczony wysokimi regałami pełnymi książek i pudełek. Przerośnięty jamnik władował mi się na kolana, uniemożliwiając ucieczkę, koty spętały mi nogi, a na ławie pojawił się zaparzacz z herbatą. Mogliśmy zaczynać.